- Ta zbroja, którą miałem
na sobie była ciężka, ale było fajnie, bo sam się
zgłosiłem. Dodatkowo rosły ze mnie chłopak, więc
chyba nadawał bym się na rycerza. Lubię historię,
wojny są bardzo interesujące, samoloty, czołgi i
rycerze – tak można mówić tylko o jednym…
O historii.
Dzisiaj w Szkole Podstawowej nr 10 Bractwo Rycerskie
KERIN przeprowadziło „Żywe lekcje historii”. Czym są
takie zajęcia? To inny, ciekawszy sposób przekazania
wiedzy historycznej. Dlaczego ciekawszy? Bo pełen
rekwizytów, które można dotknąć, podnieść lub…
założyć. Tak było dzisiaj. Spędziłyśmy 45 minut w
towarzystwie uczniów, rycerzy i wzięłyśmy udział w
„potopie szwedzkim”.
O wrażeniach po zajęciach opowiedzieli nam
uczniowie, wicedyrektorka szkoły i członek Bractwa
Krystian Mróz.
uczennica, odtwórczyni
roli Szwedki
Najbardziej podobało mi się, że mogliśmy przebierać
się za różne postacie. W ogóle ten pan świetnie
opowiadał. Mogliśmy dzięki temu trochę poczuć jak to
było w średniowieczu. Na normalnych lekcjach takich
fajnych rzeczy nie ma, siedzimy w ławkach i piszemy
to co pani dyktuje. A szkoda, bo takie zajęcia
byłyby dużo bardziej ciekawsze, można się lepiej
nauczyć, coś zobaczyć, a nie tylko słuchać. Dzisiaj
na tej lekcji mieliśmy „potop szwedzki”,
dowiedzieliśmy się, że to nieprawda, że rycerz jak
się przewrócił to nie mógł wstać z tą zbroją, że
walczono szablami a nie mieczami.
uczeń, odtwórca roli husarza
Ta zbroja, którą miałem na sobie była ciężka, ale
było fajnie, bo sam się zgłosiłem. Dodatkowo rosły
ze mnie chłopak, więc chyba nadawał bym się na
rycerza. Lubię historię, wojny są bardzo
interesujące, samoloty, czołgi i rycerze. Tu były
włócznie, miecze, szable. Większość powiedzianych
tutaj informacji już wiedziałem z lekcji historii,
ale na pewno wizualnie jest lepiej, można dotknąć,
można poczuć, można sprawdzić.
Zdzisława Świętochowska, wicedyrektorka,
nauczycielka historii
Korzystam z takiej propozycji przeprowadzenia „Żywej
lekcji historii”, która przybliża uczniom wiedzę
historyczną, ważną w dziejach naszego kraju.
Zaproszeni panowie prezentują różne scenariusze
lekcji, wszystko jest dostosowane do poziomu klas.
Młodsze oglądały spektakl dotyczące czasów Mieszka
I, czyli początków Państwa Polskiego. Klasy starsze
miały Rzeczpospolitą Szlachecką, czyli wiek XVII. To
co mówili przed chwilą uczniowie, można to poczuć,
można to zobaczyć, można dotknąć, przymierzyć.
Dlatego korzystam z takich zajęć, bo na lekcjach
jest wiedza teoretyczna. Uczniowie są przygotowani
do takich zajęć, bo już opanowali wcześniej ten
materiał. A tu mogą sobie coś powtórzyć i ugruntować
materiał, który mieli. Czasy średniowiecza są
dzieciom szczególnie bliskie, bo każdy chłopak
chciałby być rycerzem, a każda dziewczyna marzy by
być księżniczką.
Jesteśmy z Pomorza. W ramach
„Żywych lekcji historii”
podróżujemy praktycznie po
całej Polsce. Jeździmy w
trzech grupach i jesteśmy
rocznie w kilku tysiącach
szkół. Nasze lekcje opieramy
na programie szkolnym,
ewentualnie możemy
opowiedzieć pozaprogramowe
ciekawostki, by wzbudzić w
dzieciakach ciekawość i
sprawić, że sami otworzą
książkę. A to, że rycerz
mógł wstać mając na sobie
zbroję – znamy z autopsji.
Każdy z nas miał taką na
sobie i mógł ją
przetestować. Dla nas to
praca, którą udaje się nam
się połączyć pasję, ale są
wśród nas też tacy, którzy
na co dzień pracują w innej
dziedzinie, a to jest
zajęciem w czasie wolnym.
Nasze rekwizyty bierzemy od
krawców czy kowali
historycznych. Oni
odtwarzają bardzo wiernie
broń czy stroje. Waga,
rozmiar, sposób wykonania to
wszystko musi się zgadzać.